Autor
Vuch team na Kubie
Długo się w zespole zastanawialiśmy, gdzie moglibyśmy wyruszyć. Imprezy firmowe to sprawdzony klasyk, więc nigdy nie pomyślałbym o zakupie wycieczki do egzotycznego kraju i o wylocie praktycznie z dnia na dzień. I to na dodatek z dwoma facetami i na Kubę! Przygoda zaczęła się, kiedy musiałam zorganizować nowy paszport i wizę w ostatniej możliwej chwili! Całe szczęście urzędy o dziwo nie zawiodły i mogłam cieszyć się na słoneczne plaże i zimne drinki.
Lekki stres z długiej podróży zostawiliśmy na lotnisku w Pradze tuż po pierwszej lampce szampana. Albo trzeciej, dokładnie nie pamiętam. W każdym razie 10-godzinna podróż szybko minęła i Kuba przywitała nas przyjemnymi 27 ° C i słońcem! Oooo tak!
Po przyjeździe dotarliśmy do miasta około 22, rzuciliśmy bagaż do pokoi i ruszyliśmy na miasto. Barman z hotelu kończył zmianę i zaproponował nam, że chętnie pokaże nam wszystkie możliwe i niemożliwe lokalne bary. Panowie nie mogli się doczekać cygara i słynnego rumu.
Osobiście bardzo mi pasowały słoneczne dni i ciepłe morze! Pogoda nie zawiodła. Było cudownie! Przekonajcie się sami.
Pozwólcie, że zostawię tutaj również swoje zdjęcie. Przynajmniej wiecie, kto obsługuje zamówienia.
Cieszyliśmy się kubańskimi specjałami w przyjemnych cenach. Mała rada. Zawsze ustalajcie cenę swojego napoju, zanim zostanie on przygotowany! Nie będzie wtedy zaskoczenia!
Resztę dni spędziliśmy kręcąc się po okolicy i zwiedzając stolicę. Hawana jest chyba najbrudniejszym miastem, jakie kiedykolwiek widziałam. Jednak dzięki starym rozdrobnionym domom i typowym samochodom ma swój niepowtarzalny urok.
Czy wiesz, jak miejscowi spędzają tu czas? Młodzi ludzie chodzą do szkoły, a starsze pokolenia cieszą się długim siedzeniem na ulicy, znakomitymi cygarami. Towarzyszy muzyka i taniec. Czy to nie raj?
Jedną z naszych podróży rozpoczęliśmy jadąc typową amerykańską taksówką. Te kolorowe cuda jeżdżą tutaj wszędzie! Nasi chłopcy, Mates i Ondra, stoją obok tego czerwonego. Już rozumiesz, dlaczego podróżujemy dla inspiracji?
Na przykład nasz podróżnik Zilee Zephie jest tak kolorowa i żywa jak Hawana. Tutaj czuliśmy się jak ryba w wodzie! Co przypomina mi luksusową wycieczkę do błękitnej laguny, która okazała się kąpielą błotną.
Uśmiech z twarzy zdmuchnęło nam następnego dnia w barze. Relaksowaliśmy pijąc piña coladę i mojito, nagle nadciągnął mocny wiatr i całe miasto zgasło! Na szczęście huragan nie trwał długo, jednak uderzył z ogromną siłą.
Przeprowadziliśmy się nieco dalej, do wioski Viñales. Tutaj siedzimy na najbardziej rozpowszechnionym środku transportu – na koniach. Poważnie! Godzinna podróż w siodle była tego warta! Zostaliśmy nagrodzeni niekończącymi się plantacjami tytoniu i świeżo paloną kawą w kotle.
Po męczących wycieczkach odkrywaliśmy magię piaszczystych plaż i brakującego zasięgu wifi. Ponieważ internet tu nie działa.
Te kilka dni minęło bardzo szybko! Naczerpaliśmy dużo energii i inspiracji do pracy. Przyznaję, że powrót do rzeczywistości i zimy był dość trudny, jednak dom to dom!
Całuję, wasza opalona Monia!